Co nas gryzie?

Sezon letni w rozkwicie - wakacyjne wyjazdy, czy po prostu codzienne popołudnie, na skąpanej w promieniach słońca działce. Spacer po lesie, lub też zwyczajny dzień pracy w polu – bez względu na to, gdzie jesteśmy – na łące, górskiej wycieczce, czy we własnym ogrodzie – zwróćmy uwagę na otaczające nas bezkręgowce, bowiem wiele z nich może okazać się dla nas niebezpiecznymi.

 
Mały – nie znaczy nieszkodliwy

Większość owadów, oraz innych bezkręgowców charakteryzuje się niewielkimi, bądź mikroskopijnymi rozmiarami. Z tego powodu łatwo jest je przeoczyć. To, że czegoś nie widać, nie oznacza jednak, że tego nie ma. Gdy zastanawiamy się nad zagrożeniami, jakie spotkać nas mogą ze strony zwierząt, myślimy najczęściej o większych organizmach; agresywnych psach, zarażonych wścieklizną gryzoniach, dużych, drapieżnych leśnych ssakach, jak chociażby niedźwiedź brunatny, bądź jadowitych wężach. Tych ostatnich nie ma co prawda w Polsce wiele – jedynym gatunkiem potencjalnie niebezpiecznym jest żmija zygzakowata. Gad ten unika jednak spotkań z człowiekiem, jego jad nie jest śmiertelny dla zdrowego, dorosłego człowieka, a wąż używa go tylko w ostateczności. Mając na uwadze nasze własne bezpieczeństwo, zapominamy jednak często o tych zagrożeniach, które dostrzec trudno – tym bardziej niebezpiecznych – bo prawie niewidzialnych.
 

Meszka - wiosenna zmora

Meszki to maleńkie muchówki wielokrotnie mniejsze od przeciętnego komara. I ile nie dorównują komarom pod względem rozmiarów, to znacznie przewyższają je, jeśli chodzi o dokuczliwość. Atakują nas też w zupełnie inny sposób. Komary przekłuwają skórę za pomocą swych ssących trąbek, meszki rozrywają ją, „dogryzając się” do naszej krwi. Co więcej, wraz ze śliną, wstrzykują nam hialuronidazę – enzym, który rozpuszcza tkanki. Miejsca po ugryzieniach tych owadów to piekielnie swędzące, bardzo trudno gojące się ranki, a silna reakcja po takim „ataku”, może wystąpić u każdego, nie tylko osoby uczulonej na owadzie toksyny. Chorzy na cukrzycę, lub zaburzenia krążenia, powinni szczególnie wystrzegać się meszek. – Lepiej trzymać się z daleka od zacienionych miejsc, zwłaszcza przy ciekach wodnych, przy których możemy narazić się na atak tych owadów. Wybierając się na spacer na łąkę, czy do lasu, zaopatrzmy się w jakieś preparaty odstraszające owady. Plagi meszek są wyjątkowo uciążliwe wiosną i wczesnym latem, pod koniec czerwca i w początkach lipca jest już ich na szczęście znacznie mniej.
 

Pociąg do krwi

Dla wielu bezkręgowców nasza krew jest pokarmem wręcz idealnym. Dość łatwo go pozyskać – wystarczy usiąść na skórze i rozciąć ją w taki, czy inny sposób. Krew jest dla nich lekkostrawna, a życiodajny płyn zawiera wiele cennych składników odżywczych.
Kiedy w sezonie letnim wybieramy się na spacer pośród łąk, czy do lasu, stajemy się nieraz łatwym celem dla bąka bydlęcego. Ta duża, złotawo-zielona muchówka, występuje najczęściej w pobliżu pastwisk bydła domowego. Lata z charakterystycznym głośnym brzęczeniem, a ofiarę lokalizuje głównie za pomocą węchu i wzroku. Krwiopijna mucha dręczy co prawda głównie bezbronne wobec niej krowy, ale ludzką krwią także nie pogardzi. Jej ukłucia są bolesne i pozostawiają nieraz po sobie cieknące wzdłuż skóry strużki krwi. Kontaktu z bąkiem bydlęcym należy się wystrzegać przede wszystkim dlatego, iż jest on przenosicielem takich groźnych chorób, jak tularemia, wąglik oraz szkodliwych dla zdrowia pasożytów – świdrowców i nicieni. Blisko spokrewniona z bąkiem jusznica deszczowa, jest chyba dobrze znana każdemu rolnikowi. Ten niebrzydki owad o zwężonym szarym ciele, wąskich plamistych skrzydłach i bardzo kolorowych oczach, dręczy nie tylko pasące się na łąkach bydło – równie zaciekle atakuje i ludzi. Co gorsza trudno go zabić – pojedyncze pacnięcie dłonią najczęściej wcale go nie zniechęca przed dalszymi atakami, mało tego – muchówka nic sobie nie robi z używanych przez nas środków odstraszających owady. Tak jak jej kuzyn – może być roznosicielem groźnych chorób.
 

Promile alkoholu, czyli kogo lubią komary?

W rozkwicie lata, uaktywniają się na większą skalę komary. Potrafią atakować chmarami, bardzo nie lubią za to nasłonecznionych, ani wietrzystych miejsc. Zdecydowanie wolą zacisze lasu. Te lata, które obfitują w deszcze i wysoką temperaturę, sprzyjają im w sposób szczególny. Każda kałuża, sadzawka, pozostawiona na podwórku beczka na deszczówkę – to idealne miejsca, gdzie rozmnażają się te dokuczliwe muchówki. Natrętni krwiopijcy, którzy pośród wszystkich zwierząt odpowiedzialni są na świecie za rekordową liczbę ludzkich zgonów, w Polsce nie stanowią prawdziwego zagrożenia – nasze rodzime komary, pomimo iż wyjątkowo dokuczliwe, zarówno dla zwierząt, jak i ludzi - nie roznoszą malarii, nie są też wektorami wielu niebezpiecznych, chorobotwórczych drobnoustrojów.
Komary mają jednak pewną przewagę nad innymi fruwającymi bezkręgowcami karmiącymi się naszą krwią – są aktywne nie tylko za dnia, atakują przede wszystkim w nocy, a żeby narazić się na ich ukąszenia, nie trzeba wcale biegać po lesie. Wystarczy latem otworzyć okno.
Z badań wynika, że te dokuczliwe stworzenia gustują najbardziej we krwi grupy 0, wolą ponadto atakować raczej osoby otyłe, niż szczupłe, a domieszka jakiegokolwiek alkoholu we krwi, przyciąga je szczególnie silnie…
 

Kleszcz – maleńki potwór, ale z piekła rodem!

Nie ma miejsca na żarty, kiedy mówi się o kleszczach. Nie tylko w Polsce, ale na całym świecie problem z tym niewielkim bezkręgowcem staje się coraz poważniejszy, a naukowcy traktują sprawę bardzo serio. Ten maleńki pasożyt z gromady pajęczaków przenosi liczne choroby, z których wiele atakuje ludzki system nerwowy, w dodatku bardzo „podstępnie”. Odkleszczowe schorzenia prowadzą często do trwałego kalectwa, a nierzadko śmierci. Niektóre z nich są nieuleczalne, a określone przypadki trudne do zdiagnozowania bywa bowiem, że kilka „sprzedanych” przez pasożyta chorób – atakuje człowieka jednocześnie, co jest w stanie zdezorientować niejednego lekarza. Pajęczaki te są nosicielami groźnych bakterii, wirusów, pierwotniaków, a nawet nicieni. Przenoszą niezwykle groźne dla człowieka „kleszczowe zapalenie mózgu, wywoływane przez wirusa TBEV, a także boreliozę, atakującą ludzkie stawy i układ nerwowy. Pomimo iż istnieją dziś specjalne szczepionki i antybiotyki, z odkleszczowymi chorobami walczy się coraz trudniej. „Przyjacielem” kleszczy jest pogoda, coraz cieplejsze zimy sprzyjają nadmiernemu rozmnażaniu się tego pajęczaka, który – na mapie świata wędruje coraz dalej na północ. Lekarze i weterynarze biją na alarm. Choroby, takie jak atakująca psy babeszjoza, pojawiają się w krajach, w których do niedawna były one rzadkością.
Pamiętajmy – nigdy nie smarujmy kleszcza masłem, nie polewajmy alkoholem, nie obracajmy go wokół. Sprowokujemy go do „wymiotów”, co tylko zwiększy groźbę zainfekowania nas niebezpiecznymi mikrobami. Jeśli nie mamy wprawy w usuwaniu tych pasożytów, poprośmy o pomoc osobę doświadczoną, lub udajmy się do lekarza. Obserwujmy zaatakowane na skórze miejsce jeszcze kilka dni. Jeśli pojawi się na niej zaczerwienienie, lub pierścień z ciemniejszą obwódką – nie czekajmy – jak najszybciej udajmy się do specjalisty.
 

Pszczoły, osy i szerszenie

Agresywność os i szerszeni jest mocno wyolbrzymiana. Owady te atakują najczęściej sprowokowane, bądź po prostu w obronie swych gniazd. Pozostawione w spokoju, najczęściej same dadzą nam spokój, lecz jeśli ich sąsiedztwo spędza nam sen z powiek, a broniące gniazda osy stają się zbyt zaciekłe – lepiej zadzwońmy po Straż Pożarną – nie toczmy samemu wojny z żądlącymi owadami. Uważajmy też na pozostawione w ogrodzie, czy na balkonie naczynia z napojami. Bywa, że w owocowym soku, bądź słodkiej herbacie znajduje się żywa jeszcze osa. Użądlenie w gardło, język, czy przełyk może skończyć się naszym uduszeniem.
Pszczoły są z reguły spokojniejsze i nie tak wścibskie i wszędobylskie jak osy. Szukają nektarujących roślin i bardzo rzadko atakują ludzi. Jeśli zdarzy się, że w naszym pobliżu wyląduje pszczeli rój, skontaktujmy się ze Strażą Miejską, lub Strażą Pożarną. Obie instytucje mają w swych kręgach zaprzyjaźnionych pszczelarzy, którzy bardzo chętnie zjawią się, by wybawić nas od „bzyczącego” problemu.
Użądlenie pszczoły, osy pospolitej, czy znacznie większego od nich szerszenia – nie stanowi zagrożenia dla zdrowej osoby. Co innego, jeśli ofiara ataku, uczulona jest na ich jad. W takim przypadku należy jak najszybciej usunąć pozostawione żądło (harpunowato zakończone pszczele żądła pozostają najczęściej pod skórą, odrywając się od reszty ciała owada wraz ze zbiorniczkiem na jad), przyłożyć do zaatakowanego miejsca kompres z sody oczyszczonej, lodu, lub cebuli, wypić rozpuszczoną w wodzie tabletkę wapna i jak najszybciej wezwać lekarza.
 

Nie taki pająk straszny…

Krzyżaki to jedne z największych pająków występujących w naszym kraju…i podobnie jak wszystkie inne – praktycznie nieszkodliwe. Kryją się w szczelinach, pod parapetami, balkonami, gdzieś między pozostawionymi w ogrodzie, czy werandzie meblami. Łąki i pola zamieszkuje tygrzyk paskowany – jeden z najpiękniejszych pająków Polski, oraz krzyżak łąkowy. Wszystkie krzyżaki budują misterne i przepiękne sieci, stanowiące śmiertelną pułapkę dla każdego owada, który wpadnie w ich lepkie i mocne nici. Ukąszenia tych pająków mogą być bolesne, ale nie wyrządzą nam szkody, mimo to osoby uczulone na jad owadów i pajęczaków nie powinny chwytać tych bezkręgowców. Pająki te są jednak bardzo spokojne z natury i wbrew obiegowej opinii – same nigdy nie zaatakują nas pierwsze – wręcz odwrotnie – zaniepokojone będą próbować zniknąć nam jak najszybciej z pola widzenia. Te chronione, pożyteczne i na swój sposób – piękne stworzenia giną jednak często, zabijane w bezmyślny sposób.
 

Nasi sprzymierzeńcy

Pająki to jedni z wielu naszych naturalnych sprzymierzeńców w walce z dokuczliwymi bezkręgowcami. Pożerają ogromne ilości owadów. Wbrew pozorom - osy i szerszenie - także stanowią cenny element ekosystemu, zwłaszcza jeśli chodzi o tępienie szkodników pól i upraw. Na komary i krwiożercze muchówki polują bardzo chętnie ptaki – i do tego pochłaniają ich niewyobrażalnie dużo. Nasi śpiewający ulubieńcy zjadają też kleszcze, co – zwłaszcza dziś – nie jest bez znaczenia, bowiem niebezpiecznych pajęczaków w miarę ocieplenia klimatu, wciąż przybywa. Każdy zoolog zgodzi się zatem ze stwierdzeniem – gdyby nie pomoc z jaką przychodzi nam sama natura – owadzie repelenty i inna chemia – nic by nam nie dały – bardzo szybko „utonęlibyśmy w robalach”.  


fot: Mateusz Sowiński


design by LEMONPIXEL.pl