Niestety, gorące, bezwietrzne dni oferują na odsłoniętych terenach kolejną atrakcję jaką są wszelkiej maści nie mniej zgryźliwe gzy i ślepaki. Jedynym ratunkiem przed krwiopijcami jest szybki marsz, który niestety w warunkach Biebrzy raczej nie wchodzi w rachubę, lub mocniejsze podmuchy wiatru. Są repelenty, niestety nie eliminują one przykrego towarzystwa wokół głowy, a jedynie od biedy zapobiegają ukąszeniom. Natomiast przyjemnie chłodzą, na chwilkę.
Zwierzyna doskonale orientuje się w charakterystyce poszukiwań żeru przez gzy i w przypadku wietrznych dni gremialnie wyleguje się wśród kęp turzyc woląc palące słońce niż dotkliwe ukąszenia. Dlatego nie ma nic dziwnego w widoku łosia przemierzającego Bagno Ławki w okolicach południa. Obserwowałem wielokrotnie sytuacje, gdy przechodząc z grądu na grąd trafiałem na kilka, kilkanaście łosi podnoszących się z turzyc na odgłos chlapania moich woderów.
Oby do sierpnia, kiedy to skończą się gzy, ale i niestety łosie też zaczną się znowu chować w cienistych olszynach czy brzezinach bagiennych.
Tekst i zdjęcia: Piotr Dombrowski (BbPN)